Małe podsumowanie mojego ostatniego wyjazdu na #rower w okolice Saksonii.

W liczbach:

3 dni rowerowania
350,75 km
3 wycieczki ze Zgorzelca w 3 strony świata

1. Na południe: Żytaa, Oybin i Trójstyk – ok. 124 km (w sumie w dwie strony), ale realnie ok 100 km – powrót zrobiłem okrężnie dosyć.

Z Gorlitz do Żytawy biegnie świetna trasa rowerowa Odra – Nysa, w wiekszości płaska jak stół, doskonały asfalt i nie jest nudna. Co chwilę trasa z przydrożnej ścieżki wchodzi w las, w wiochy okoliczne, biegnie przy samej rzecze, a następnie odbija sobie w pola. Zaskakująco mało punktów na knajpiane uzupełnienie płynów. Pod tym względem czeskie trasy zdecydowanie rządzą. Trasa ogólnie dobrze oznakowana i ciężko się zgubić. Jedzie się wybornie i dojazd oraz powrót z Żytawy może zrobić każdy, kto ma odpowiednio dużo czasu, bo trudności nie ma żadnych. Spokojnie można też robić na #szosa, bo 95% jazdy to świetny asfalt.

Przy trasie trochę atrakcji

– Berzdorfer See
– Klasztor St. Marienthal
– Koparka wielonaczyniowa

I pewnie mnóstwo fajnych bzdur pominąłem.

W Żytawie zdecydowanie warto zobaczyć wielką zasłonę postną oraz dzielnicę pop-artu – która jest przeuroczą bzdurą.

Z żytawskiego dworca kolejowego jeździ wąskotorówka do Oybin – pobliskiego kurortu w górach. Zdecydowanie polecam. Można zapakować się z rowerem i fantastyczną trasą wjechać na górę. W Oybin są niesamowite ruiny klasztoru. Nie sądziłem, że ruiny mogą robić takie wrażenie. Niedaleko w górach jest jeszcze kilka ciekawych skał i formacji, m. in czarna dziura. Moim zdaniem warto je też zobaczyć.

Żałuję, że nie udało mi się zrobić trasy bosych stóp, bo bardzo lubię takie bzdury. 🙂

Trójstyk niczym ciekawym nie jest, ale skoro już się tam jest, to warto zobaczyć. Zwłaszcza, że obok (po czeskiej stronie) jest wielki zalew Kristyna z kilkoma plażami, bzdurami rozrywkowymi i knajpami.

2. Na zachód: Budziszyn – ok 117 km (w sumie w dwie strony).

Moim zdaniem trasa na Budziszyn szlakiem miast jest już gorsza niż do Żytawy. Ciągnie się dość bzdurnymi azymutami, po drodze nic ciekawego nie ma i oznakowanie dupy nie urywa. Na sam Budziszyn już od Lobau warto zboczyć z tej trasy i jechać bardzo dobrą ścieżką rowerową wzdłuż trasy nr 6. W nadmienionym Lobau ciekawa jest [metalowa wieża] fryderyka Augusta](https://goo.gl/maps/YWn39Kzekk7ywwTD8) oraz fantastyczny bauhausowy dom Schminke. Warto doczytać, kiedy jest otwarty, bo mnie niemiło zaskoczyło zamknięte wejście. Ale nawet z zewnątrz robi wrażenie.

Sam Budziszyn mnie ciągnął ze względu na muzeum STASI i ich słynną musztardę(rzeczywiście doskonała, zwłaszcza rustykalna) oraz OBŁĘDNY cmentarz św. Mikołaja, gdzie stare groby są rozstawione w ruinach katedry i wokół niej, na wzgórzu, przy urwisku, gdzie w dole płynie rzeka. Niesamowicie się to prezentuje.

Muzeum STASI wizualnie jest bardzo ciekawe, ale w przekazywaniu wiedzy to jest straszna porażka. Wszędzie ściany tekstu, natłok informacji, bardzo mało interakcji i co najgorsze WSZYSTKO TYLKO PO NIEMIECKU. Nawet po angielsku nic nie ma. Bardzo się zawiodłem. Niemniej i tak warto zobaczyć, a historię miejsca i czasów poczytać na spokojnie przed zobaczeniem budynku.

Oczywiście w Budziszynie jest mnóstwo innych rzeczy do zobaczenia jeszcze, ale to już można znaleźć w innych opisach.

Wracając z Budziszyna można zahaczyć o Bremsberg im Abbaugebiet Königshainer Berge. Mnie ze względu na brak czasu się już nie udało, czego żałuję.

3. Północ: Mużaków i Kromlau – 110 km (w jedną stronę – powrót pociągiem).

Zdecydowanie najfajniejsza wizualnie trasa. Większość zrobiłem szlakiem Odra-Nysa, ale gdzieś się pogubiłem i spory kawał żabiego szlaku zrobiłem (który tez mam zamiar cały przejechać, ale następnym razem. Trasa na Mużaków wiedzie znów wzdłuż rzeki, wioskami, polami słoneczników, starymi lasami iglastymi i jest ogólnie cudowna, choć tu już zdarzają się małe podjazdy, a przy wmordewindzie, który miałem, to moja irytacja rosła z godziny na godzinę. Wizualnie trasa jest piękna, nadal bardzo łatwa i spokojnie stacjonując w Gorlitz można ją zrobić tam i z powrotem, o ile się wyjedzie bardzo wcześnie rano. 90% to asfalt i reszta to szuter, który IMHO jest przejeżdżalny na #szosa, a na #gravel był czystą przyjemnością.

Mużaków rozłożył mnie na łopatki parkiem, który był jednym z 2 głównych moich celów tego dnia. Park Pucklera jest gigantyczny, trzypoziomowy i przepiękny. Mnóstwo w nim mostów, ścieżek, pomników natury i innych cudów. Przejechałem go prawie całego na rowerze spokojnym tempem, a i tak zagościłem tam na ponad 3 godziny. Pieszo to wyjdzie pewnie cały dzień, zwłaszcza jak chce się jeszcze zobaczyć wystawę na zamku lub rzucić okiem na park z zamkowej wieży, co polecam.

Niedaleko jest park rododendronów w Kromlau ze słynnym mostem. Park znów jest wybitnie przyjemny i ładny. Tym razem dominują mniejsze i większe jeziorka, których jest tam ze 30 no i sam most, który akurat jest w remoncie i wygląda nieciekawie, ale z przyjemnością tam wrócę, żeby zobaczyć go w pełnej krasie. W parku kursuje też kolejna waskotorówka i znów – nie dziwię się, bo park jest gigantyczny. Nie udało mi się nią przejechać, bo dojechałem tam zbyt późno.

Z pobliskiej Białej Wody złapałem pociąg (jeżdżą co godzinę) do Gorlitz i wracając z dworca na rynek na zasłużony inge spritz dobiłem do 350 km podczas tego wyjazdu z czego jestem dumny.

4. Dzień bez roweru.

2 atrakcje, które moim zdaniem bezwzględnie trzeba zobaczyć i to obie, bo działają w połączeniu:

1. Najpierw wieża widokowa na kopalnię odkrywkową, gdzie w tle majaczy park głazów.
2. Park głazów – fenomenalne miejsce, na spokojnie 2 godziny łażenia pośród skał, wszelkich skalniaków i innej roślinności, przetykane bajorkami, wodospadami i doskonałym widokiem na wielgachną elektrownię. Przedziwne zestawienie przyrody i industrialnych klimatów. 10/10.

Ocena wyprawy? Bezapelacyjne 10/10 za przyjemność pedałowanie i atrakcje, które zrobiłem.

Ogólne:
– Nie mogę się nazachwycać infrastruktura rowerową i wybitnie przyjemnymi miejscami i atrakcjami, które są w tym rejonie. Z całego serca polecam wszystkim. Zwłaszcza, że dla dolnego i górnego śląska, to jest prawie pod nosem.
– Wszystko w Niemczech zamykają strasznie wcześnie! Po 18 ciężko znaleźć cokolwiek otwartego (knajpa, sklep). Może to powszechna wiedza, ale dla mnie to było dość zaskakujące.
– Praktycznie przy każdej drodze leci niezależna trasa rowerowa. Ogólnie tras jest mnóstwo, wszędzie i są fantastycznej jakości.
– Każde muzeum, czy park, czy inna atrakcja w jakiej byłem ma opisy i przewodniki tylko po niemiecku. Szlag mnie trafiał, bo mój niemiecki jest mocno ułomny.

#podroze #podrozujzwykopem