Welcome in Syria
Zwiększająca się ilość podobizn urzędującego prezydenta Syrii potwierdzała, że kierujemy się w dobrą stronę. Jeszcze przed właściwym punktem granicznym trafiamy na checkpoint, dwóch żołnierzy w czerwonych beretach zerka do wnętrza auta i do bagażnika. Ci dwaj z Bolandy mogą jechać dalej. Lekko poddenerwowany nie zwracam zbytniej uwagi na góry otaczające jezdnię z obu stron. Docieramy do właściwego miejsca, duży budynek z Syryjska flaga. Tutaj za chwilę ma się pojawić nasz kontakt Basel. Dochodzi godzina 11, przed nami wyrasta wysoki opalony Syryjczyk w średnim wieku.
– Hello my friends
Informuje nas co mamy mówić, oficjalnie przyjechaliśmy do pracy i jesteśmy dekoratorami wnętrz xD (najbardziej potrzebni specjaliści w kraju ogarniętym wojna). Zaczynam zastanawiać się, czy trafiłem do filmu Barei. Słyszałem o nieprzyjemnych sytuacjach z tamtejszymi pogranicznikami, dobrze że chociaż nie mam izraelskich pieczątek w paszporcie. Szybko w głowie tworzę swoją legendę. Na szczęście okazuje się ona niepotrzebna, urzędnik przypominający wujka Janusza z wasem – miotłą po przekartkowaniu ksiązeczki ze złotym orłem na okładce wbija dwie niebieskie okrągłe pieczątki. Uff mamy co chcieliśmy, teraz możemy urządzać miejscowe pałace. Basel częstuje mnie papierosem, mijamy żołnierzy i okolicznych mieszkańców. Wsiadamy do samochodu.
-Now i can really welcome you in Syria my friend
A więc mamy to czego chcieliśmy, kierujemy się na Damaszek. Przy wjedzie do miasta podczas kolejnej kontroli jeden z żołnierzy uśmiecha się i cieszy się, że Polacy przyjechali do Syrii. W końcu przyjezdzajacy turyści to oznaka powracającej normalności. Do miasta wjeżdżamy od strony tzw nowej dzielnicy, która zaczęła powstawać 30 lat temu. Mijamy rozległy obszar zajmowany przez Uniwersytet w Damaszku, kiedyś arabski studiowało tu wielu obcokrajowców. Basel ma nadzieję, że kiedyś znowu się tam pojawią.
#syriakorbixona #syria #podroze #podrozujzwykopem