U nas Janusze hodujo jabłka przy domostwach a tutaj miejscowi Mokebe – banany.
Trynidad i Tobago. Niegdyś była to kolonia brytyjska, a dziś niepodległy kraj bogaty w złoża ropy naftowej. Pozostałością po bryryjczykach jest język angielski i anglikanizm. Mimo to dosyć ciężko było mi się dogadać z lokalsami. Ich odmiana angielskiego jest bardzo niezrozumiała i stanowi jeden wielki bełkot, w którym wyłapać można kilka słów, a resztę trzeba sobie odpowiedzieć. Zauważyłem, że mieszkańcy Trinidadu i Tobago są bardzo życzliwi i sprawiają wrażenie jakby mieli większy szacunek do białego człowieka.

-„Good morning Sir ! ”
-„Hello my friend ! ”
Takie powitania spotykaly mnie kilka razy dziennie na ulicy.

Podczas rozmowy z taksówkarzem dowiedziałem się, że nie darzą sympatią Brytyjczyków i Amerykanów. Facet znał nawet kilku Polaków tj Lato czy Walesa więc jakieś tam pojęcie o nas mają. Niestety panuje tutaj duża przestępczość i wieczorową pora lepiej za daleko się nie zapuszczać, przynajmniej samemu. Ceny żywności i alkoholu są porównywalne do naszych, przy czym za dużego wyboru w asortymencie nie ma. Warto spróbować miejscowych owoców tropikalnych, rumu, kawy czy czekolady. Zauważyłem, że w usługach pracuje wielu migrantow z Wenezueli, którzy uciekli z ojczyzny ze względu na trudna sytuację polityczną. W komentarzu wrzucam kilka miejscowych banknotów, które mi zostały z pobytu w tym kraju

#podrozujzwykopem #podroze #trynidaditobago #ciekawostki #marynarz #pracanamorzu