JESTEM NAUCZYCIELEM W WIETNAMIE

– moje aktualne poczynania mozecie sledzic na Insta gdzie dodaje rozne shitstory: pienionszki
– swoje wpisy publikuje pod tagiem #wietnamwpjoterze
– jesli ktos chce zeby go dodatkowo wolac do kolejnego wpisu moze zapisac sie na liste:
https://mirkolisty.pvu.pl/list/ZYuZXxyq222so6DE

Ten wpis byl pisany kazdego dnia przez 2,5 dnia, wiec jest w formie „pamietnikowej”.

9 lipca

Dzis mialem swoj pierwszy dzien w szkole publicznej. Domyslnie mialem tam uczyc 18-19h tygodniowo, ale kilka dni przed rozpoczeciem okazalo sie, ze szkoly pozrywaly kontrakty z moja agencja, nauczycieli bylo za duzo i mieli problem z dopasowaniem odpowiedniej ilosci godzin. Skonczylo sie na tym, ze dostalem rozpiske na 8h tygodniowo. Nie wiadomo bylo czy to tylko tymczasowo. Nie przejalem sie tym az tak, bo rozpiska byla tylko na rano, wiec bez problemu moglem znalezc cos na popoludnia (te terminy dzieli dluga przerwa obiadowa).

W niedziele o 22 dostalem sylabus, a prace zaczynalem w poniedzialek o 9:30. Rano mialem sie zglosic po identyfikator i materialy. Managerka szkoly przekazala mi ksiazki i zaprowadzila do klasy. Dzis mialem uczyc 5 klase podstawowki czyli 10 latkow czyli najstarsze. W naprawde malej klasie bylo na oko 35 osob, a pierwsza lawka byla metr ode mnie. Nie bylo mowy, zeby zorganizowac jakies gry na tej przestrzeni. Przyszedl moj wietnamski asystent i rozpoczelismy lekcje XD Ten sylabus troche slabo ogarnalem dzien wczesniej, bo nie zauwazylem, ze wyslala mi dla kazdego rocznika i tez nie bylem do konca pewny jak to bedzie wygladac. Tak czy siak, mialem nadzieje, ze moj asystent mi pomoze ze wszystkim na poczatku. Dowiedzialem sie jedynie, ze glownie mam sie skupic na wymowie, a pozniej okazalo sie tez, ze sa 3 ksiazki – jedna taka ogolna, druga to matematyka (uczylem mnozenia pod kreska XD), a ostatnia to science. Swoja droga w science byla historyjka zlozona z 4 obrazkow:
1. Mama i tata biora slub
2. Mama zachodzi w ciaze
3. Dziecko jest w lonie (tak, musialem sprawdzic jak sie wymawia slowka „womb”) przez ok. 40 tygodni
4. Dziecko sie rodzi
Na kolejnej stronie byla historyjka rozwoju plodu i slowka „foetus”. Przypominam, ze to 10 latki.

Dobra, wroce do bardzo istotnej rzeczy jaka jest sylabus. W sylabusie masz mniej wiecej rozpisane co robic. Raz mniej raz wiecej. Jedna lekcja trwa 40 minut. Moja lekcja jest rozpisana w 4 punktach:
1. „Rozgrzewka” (jaka? Dzieci sa w lawkach, ciasno, pograc w cos praktycznie niemozliwe, a na pewno nie dla kogos kto uczy dzieci 1 raz w zyciu i zna tylko kilka gier)
2. Zapoznaj dzieci i pocwicz wymowe 6 slow
3. Cwiczenia do wypelnienia w ksiazce, ktore zajmuja dzieciom 5 minut.
4. Dodatkowe gry i aktywnosci nauczyciela

Te slowka mozna jako tako rozciagnac w czasie, ale stac i zeby tylko powtarzaly to ile mozna? Jeszcze dobrze jak to sa slowka mozliwe do pokazania i jakos wciagniecia dzieci w chociazby rysowanie ich, a nie np. „zyc” lub „chciec” (tak, mialbym miec to jutro).
Do dyspozycji mialem jedynie ksiazki i tablice. Zadnych fiszek, obrazkow ani multimediow. Kompletnie nic. Dobrze, ze wzialem ze soba naklejki to moglem jakos te dzieciaki chociaz zachecic.
Dla mojego wietnamskiego asystenta staralem sie byc bardzo mily, ale czuc bylo troche niecheci z jego strony. W sumie nie dziwne skoro jakis dzieciak bez umiejetnosci zarabia wielkrotnie wiecej niz on.

Lekcja sie zakonczyla, podpytalem asystenta o jakis feedback na moj temat, ale nic konkretnego mi nie powiedzial.
Generalnie dresscode nauczyciela jest wszedzie staly – zakryte buty, koszula, dlugie spodnie. Bylem ubrany bardzo schludnie i zgodnie z wymaganiami – dlugie granatowe spodnie, ladna blekitna koszula i czarne buty (sneakersy ze znaczkiem Nike). No myslalem, ze nie ma sie do czego doczepic, ale jednak XD
Wieczorem odezwala sie do mnie koordynatorka z agencji pracy (bardzo mila osoba) i spytalem sie jej o jakis feedback. Powiedziala, ze moj stroj nie do konca byl spoko. Mowie jej, ze bylem ubrany tak jak mialem byc. Okazalo sie, ze… koszuli nie mialem wciagnietej i mozliwe, ze o buty tez chodzi XD To nie ma znaczenia, ze ta koszula jest nie do wciagania i wygladalbym jak 8 nieszczescie – ma byc i juz. Buty jej pokazalem to w sumie sama nie wiedziala o co chodzi i powiedziala, ze szkoly czepiaja sie o pierdoly. A i warto dodac, ze w klasie chodze w skarpetkach, a nie w butach XDD
Uznalem, ze w sumie w dupie, moze zapomna i nie bede musial chodzic jak ciapa we wciagnietej koszuli i specjalnie kupowac nowych butow, ale na koniec tej kwestii poczekajmy do wieczora, a tymczasem…

Przejdzmy do milych rzeczy. Zaraz po skonczonych lekcjach poszedlem na „rozmowe” (tyle kasy dajemy, rozpiske godzin ci wyslalam i sie nie spozniaj) o prace w przedszkolu gdzie pracuje moj kolega. Po 5 minutach powiedziala, ze za kilka godzin moge przyjsc na lekcje obserwowac innego nauczyciela jak on uczy i jeszcze mi za to zaplaca, a od jutra zaczne prace XD

Przyszedlem, a nauczycielem byl spoko koles z Irlandii. Uczy sie dzieci w wieku od 3 do 5 lat. I teraz rzeczy wow:
– klasy sa przestronne, a uczy sie ok. 15-20 dzieci
– oprocz glownej asystentki sa jeszcze 2 inne, ktore ogarniaja dzieci
– cala lekcja jest zaplanowana doslownie minuta po minucie! Tzn. masz rozpiske w sylabusie, nie musisz sie tego trzymac, ale nie braknie ci pomyslow
– nie dosc, ze uczysz bardzo latwych rzeczy, to jeszcze bez problemu mozesz to rozciagac i rozciagac
– lekcje opieraja sie na multimedialnym programie z piosenkami i innymi cudami
– sa przybory, chociazby tak podstawowe, jak naklejki (chociaz nie wszystkie sale je maja)
– sale maja klimatyzacje (tez pewnie nie wszystkie sale)

Jedynym minusem jest nizsza placa (30k ~ 1,3$ za godzine), ale przy takiej roznicy warunkow pracy to nie ma wiekszego znaczenia. Z resza nalezy wziac pod uwage, ze przygotowanie sie do zajec w przedszkolu zajmie kilka minut (a nawet i bez idzie), a do publicznej to trzeba kombinowac mocno.

Wieczorem zaczalem przegladac sylabus na jutrzejsze zajecia w szkole publicznej. Jedna strona, 6 slow (w tym „zyc”, „chciec”, „uzywac”) i krotka historyjka. Mialem to robic przez 40 minut. Dostalem rowniez maila od managerki szkoly z odpowiedzia na jedna kwestie wraz z informacja na temat mojego ubioru XD Uznalem, ze nie dam sobie rady w szkole publicznej i lepiej wezme wiecej godzin od przedszkola. Porozmawialem dodatkowo z Irlandczykiem i powiedzial, ze nie warto sie pchac w szkole publiczna. On nawet jako native speaker z jakims doswiadczeniem mial trudnosci, zeby to ogarnac. Moj kontrakt stanowil, ze mam miesieczny okres wypowiedzenia, a jesli wczesniej zerwe umowe to placa 50%. Uznalem, ze albo teraz to rzuce albo i tak pozniej, wiec lepiej teraz nawet jak nie zaplaca za te 80 minut co uczylem nic. Na szczescie pomimo tego, ze byla juz prawie 12 w nocy, moja koordynatorka z pracy odpisala mi na wiadomosc, w ktorej wyjasnilem swoje powody. Nie byloby w sumie wiekszego problemu, ale byl jeden – tego samego dnia dostarczylem im dokumenty do wizy pracowniczej i nie wie czy juz zostaly przekazane do przetwarzania, ale odezwie sie jutro

10 lipca

W przedszkolu mialem miec dzis 3 lekcje po 30 min, wszystkie takie same – wprowadzajace. Po tym jak popatrzylem jak uczy Irlandczyk nabralem troche pewnosci siebie. Tak jak w szkole publicznej czulem, ze odwalam jakis nudny szajs, tak tutaj czulem, ze idzie mi naprawde swietnie. Dzieci bywaja meczace, ale daja bardzo duzo radosci. Zapatrzone w ciebie jak w obrazek.

Dostalem tez niestety informacje, ze moje dokumenty sa juz procesowane, ale mam do nich przyjsc jutro.

11 lipca

Pojechalem po dokumenty akurat w przerwie obiadowej, wiec musialem poczekac ponad godzine. Porozmawialem krotko z dyrektorka, wytlumaczylem o co mi chodzi, a ona w sumie potwierdzila. Ogolnie to jak pisalem z koordynatorka z pracy dzien wczesniej to ja myslalem, ze rozumiemy sie, ze skoro rzucam robote, to nie pojde dzis na lekcje, a ta dyrektorka do mnie, ze oni mysleli, ze dzis pojde XD ta, pojde uczyc 160 minut, a zaplaca mi tylko za polowe, bo tak jest w kontrakcie XDD Mowila tez, ze tych dokumentow nie maja, bo juz je niby wyslali, a pozniej nagle sie jednak pojawily. Probowala jeszcze przekazac, ze zaplacili juz 500k dongow (22$) za work permit i zrozumialem, ze oczekuje abym zaplacil. Mowie, ze po pierwsze nie ma tego w kontrakcie, po drugie ja zaplacilem od cholery kasy za stempelki do dokumentow + badania medyczne, a po trzecie ucieli mi ponad polowe godzin. Ponadto zaczela mowic, ze nie moga mi zaplacic za moje przepracowane 80 minut, bo zrywam kontrakt, a ja do niej, ze w kontrakcie jest, ze placa 50%. Zdziwiona zajrzala i o, faktycznie XD

Koniec koncow odzyskalem wszystkie dokumenty, nie sadze w sumie, ze mi zaplaca te moje 13$ i zapomnialem im oddac ich ksiazek, bo sie spieszylem na zajecia w bombelkowni.

#wietnam #podroze #podrozujzwykopem #azja #pracazagranica #angielski #praca i w sumie #pokazmorde