Od 5 lat uczę się japońskiego z internetu i książek, codziennie trochę, czasem pół godzinki, czasem 5 godzin. Nigdy nie chodziłem do żadnej szkoły językowej, a zdałem w zeszłym roku JLPT N2 za pierwszym podejściem, swobodnie rozmawiam na wszelkie tematy, czytam książki.
Przepracowałem w Japonii rok (working holiday visa). Jako, że nie trawię wielkich miast i wszystkich tych dziwnych zjawisk, które towarzyszą gwałtownemu ich rozwojowi, to włóczyłem się po wioskach oraz mniejszych wyspach Okinawy pracując głównie w rolnictwie, a w wolnych chwilach polując z dzidą na ryby w oceanie XD.
Najróżniejsze rzeczy się działy, raz przyjemne, innymi razy mniej, jak to zawsze w życiu, tylko jakby x100 wyraźniej. Każdy dzień miał tam smak i nie widzę już innego sposobu na życie dla siebie, niż w obcej kulturze, gdzie każdy dzień dostarcza ogromnej nauki, a rozmowa z każdym napotkanym człowiekiem poszerzała mi świat bardziej, niż jakakolwiek książka.
Bardziej niż czegokolwiek, chciałbym tam wrócić i pracować w ten sposób dalej, ale nie mogę, bo jako że nie skończyłem żadnych studiów to nikt nie da mi normalnej wizy ;( W jednej robocie był typ, który koniecznie chciał ożenić mnie ze swoją córką, czasem nawet nadal dzwoni i pyta czy jeszcze przyjadę, ale nie widzi mi się sprzedawanie swojej wolności w ten sposób, choć dziewczyna całkiem urodziwa.
W związku z tym, z braku alternatyw kończę właśnie robić w Polsce prawo jazdy na c+e, a Japonia w tym czasie zatrudnia pewnie kolejnego Nepalczyka, z których większość po kilku latach przebywania tam nie potrafi zamienić słowa w lokalnym języku.
Poczułem potrzebę wyżalenia się. Nie rzucajcie studiów. A gdy cieszycie się i czujecie dobrze, cieszcie się z całej siły, tak jakby tej radości miało Wam starczyć na resztę życia. Pozdrawiam.

#problemypierwszegoswiata
#gorzkiezale
#japonia
#naukajezykow
#jezykiobce
#podroze