Lubicie panikę, siać teorie spiskowe itd to napisze Wam jak wyglądała moja podróż do Włoch w tym tygodniu:

Wyjechałem ze Szczecina na lotnisko Schonefeld we wtorek nad ranem. Lot do Treviso (lotnisko w Wenecji Euganejskiej, niedaleko Wenecji). W Berlinie cisza spokoj zero info. Jakistam plakat w paru językach, ze jest koronawirus i należy myć rece.

Na lotnisku we Włoszech test temperatury (sprawdzali wszystkich przylatujących ale to małe lotnisko) i wjeżdżam. Nikogo w maseczkach w Treviso, dzień jak codzień. Pociąg do Wenecji tez nic szczególnego. W samej Wenecji zauważyłem pierwsze osoby w maseczkach, głównie Azjatów. Tubylcy zero przejęcia. I tak było do dzisiaj w sumie, w niektórych sklepach panie na kasie w maseczkach, ale generalnie niewiele.

Wczoraj gazety z tytułami o wirusie w Veneto (Wenecja Euganejska) biły ze straganów dużymi tytułami i tyle.

Dziś jak wracałem do Treviso z Wenecji to w pociągach z Wenecji i w autobusach miejskich w Treviso były już komunikaty (W pociągach głosowe) w dwóch językach mówiące m.in.:

– myć rece
– unikać skupisk ludzi
– przedmioty „made in china” czy paczki z Chin są niegroźne (XD)

Na lotnisku w Treviso dziś już zero kontroli.
Po wyładowaniu na Berlin Schonefeld zero kontroli.
Na granicy zero jakiejkolwiek kontroli.

Dodam jeszcze, ze samoloty Ryanaira w obie strony były zapelnione tylko w połowie. Głównie latali młodzi ludzie. Kto latał kiedyś więcej niż kilka razy Ryanem ten wie, ze mniejsze obłożenie niż 90% to bardzo nietypowa sprAwa. Tu było max 50%.

Piękna sprawa jak na Placu Św Marka po 21 było może kilkanascie osób, w dzień kilkadziesiąt. Byłem tam dwa razy wcześniej w życiu i tłok był taki, ze ske ruszyć nie było można. Mimo wszystko turystów troszkę było i nie można było liczyć na jakieś zniżki od sprzedawców itd. A to znaczy, ze jeszcze mocno nie dostali po głowie wirusem.

Czuje się dobrze 😉

#koronawirus #covid19 #podroze