Kiedyś sprzedawca materacy do łóżek, przez godzinę opowiadał mi dlaczego sprężyny są gorsze niż pół aktywna pianki w materacu. Jak określić zapotrzebowanie na twardość materaca i dlaczego pianka musi się dostosować do każdego dołka w plecach. Oraz jak ważne są włókna z czubka kokosa przeplatane włosiem alpagi i wikuni.Cz 16

Gdy wprowadziliśmy się do „pokoju” hotelowego pokazywała go nam niema Mongołka. Spytałem się kolegi co sądzi o łóżku małżeńskim które mieliśmy dzielić.
Podszedł do niego, odsłonił wierzchnią narzutę, walnął w to łóżko pięścią. Aby zobaczyć czy jest to samo co w hotelu z Ułan Bator.
A Mongolskie łóżko to sklejka przykryta taką narzutą. A więc całość po uderzeniu pięścią aż podskoczyła.
Kolega odwraca się do mnie i mówi.
-Tak jak myślałem, to jest taka sama deska jak w tym pierwszym hotelu.
Patrzę na recepcjonistkę ona podchodzi do łóżka, bierze zamach jak by była kowalem i przywala w to łóżko ręką, po chwili chwyta za bok i zaczyna nim trząść. Z uśmiechem na twarzy potakuje głową i podnosi kciuk do góry. Nie wiem czy chciała pokazać że rama nie takie figle wytrzymała w końcu łóżko małżeńskie czy może wypędzała termity.
Chyba że pokazuje iż jest solidne czy coś, być może to że się łoże nie rozpada jest najlepszą rekomendacją błogiego snu w tym kraju.
Na szczęście nie tylko deska się na łóżku znajduje. Wygodę zapewniają nam dwa materace na tą sklejce, każdy ma swój. Posiadają chyba z 2 centymetry grubości. Na szczęście nie złożone razem tylko leżące osobno.
Miałem nie odpartą pokusę dopytać się czy materac ma w środku sprężyny czy też piankę.
Posądzam że recepcjonistka nie była na szkoleniu z materacy w Ikei i miała by problemy z udzieleniem odpowiedzi, jednak mogłem się mylić…
Odwróciłem się do niej i mówię test wściekłych pięści węża przeszło, bierzemy na dwie noce.
To znaczy pokazuję dłońmi ale w tym też już jestem coraz lepszy. Takie kalambury między kontynentalne.
Po wydaniu prania idziemy wysłać pocztówkę.
Poczta była, ale zamknięta. Za to przed pocztą można było sobie pojeździć takim samochodzikiem na prąd dla dzieci. Wiecie na Allegro sprzedają je za 500zł. Wsadzasz dziecko do środka rodzic ma pilota i kieruje tym samochodzikiem, z czasem dziecko się uczy i już samo normalnie prowadzi z kabiny. Widać rozrywka jest nie tylko dla jeżdżących dzieci ale także dla dorosłych. Bo kilka takich samochodzików jeździło samych a Mongołowie sterujący nimi bardzo się cieszyli.
Poszliśmy jeszcze na druga stronę ulicy. Tam obejrzeliśmy z pewnością komunistyczny budynek. Ma taką charakterystyczną budowę. CO tu dużo mówić nawet ściany ma czerwone. Ale widać że Mongołowie za nim nie przepadają bo już od lat stoi zamknięty.
Jednak w końcu mamy internet na karcie i to w całym mieście.
Będzie można powiadomić rodzinę gdzie się znajdujemy. Specjalnie na tą wycieczkę mam w telefonie założone konto na facebooku. No i jest messenger.
Ale to już kolega używa do wideo czatów z żoną.
Szukamy jakiejś restauracji nic nie możemy znaleźć.
Wracając do hotelu zachodzimy do sklepu. Trzeba kupić coś do picia i jedzenia.
Towarzysz się rozpędził i kupił 0,5L miejscowej wódki. Zawsze kupuje wudkę w kraju po jakim jeździmy i zawsze krajową(żeby poznawać smaki odwiedzanych krajów) i najtańszą(bo mu kasy szkoda). A potem wozi to po 10 tys km bo mówi że tak podłej to jeszcze nie pił ale żal wyrzucić.
Wracamy, godzina jeszcze bardzo młoda.
Szukamy miejsca na skonsumowanie zakupów.
Nigdzie nic nie ma, na czym można by usiąść, nawet murku.
W końcu za jakimś otwartą bramą stoi budynek. O wyglądzie użyteczności publicznej.
A przed nim jedyna ławka jaką widzieliśmy. Siadamy na tej ławce.
Otwieramy torby i jemy obiado-kolację. Jakaś młoda kobieta wychodzi z budynku z dzieckiem i udaje się do samochodu. Dziwnie się na nas patrząc.
Jemy dalej.
Jeszcze dwóch ludzi wyszło z budynku. Ale przecież to normalne że ludzie przebywają w budynkach.
Kończymy jeść. Ja wyciągam oranżadę kolega wódkę.
Siedzimy ja pije napój towarzysz procenty.
Narzeka że tak chujowej to jeszcze nie kosztował. Siedzimy mrużymy oczy. Bo słońce ostro świeci Wtem z budynku wybiega cała masa dzieci. Granatowe spodnie, spódnice i białe koszule. Przypatrują się nam i z krzykiem radości biegną dalej za bramę.
Rozglądam się dookoła. Tak to jest ewidentnie szkoła. Choć trochę mało ją przypomina.
Że też nie skojarzyłem tego łabędzia zrobionego z opony przed budynkiem.
Kolega co jakiś czas pociąga z butelki i narzeka.
W końcu uświadamiam go gdzie się znaleźliśmy i lepiej żebyśmy sobie stąd poszli bo nie wiem co robi miejscowa policja gdy słyszy że chodzi o demoralizację młodzieży. Wykonywaną przez dwóch nie ostrzyżonych i nie ogolonych od miesiąca jegomości.
Wieczór spędzamy w pokoju. Ciepły prysznic to jest to czego człowiek potrzebuje po tych 5 dniach jazdy w kurzu.
W ramach luksusu włączamy telewizor.
Mają z 20 kanałów po Mongolsku a ich jest tylko 3,2MLN ludzi. Wydaje mi się że 12 kanałów to MUZYCZNE na 10-ciu puszczają TYLKO MONGOLSKIE piosenki.
Widzieliście kiedyś listę przebojów Telewizji trwam? Nie? To musicie zobaczyć, Mongolski teledysk wygląda podobnie a muzyka to smutne disco polo. A jak na teledysku nie pojawi się kobieta w tradycyjnym stroju a w tle nie będą biec po stepie konie to odnoszę wrażenie że artystę palą żywcem w elektrowni w Ułan Bator.
Jedynym wyjątkiem jest chyba THE HU ale ich nie puszczali.

O poranku poszliśmy na bazar pozwiedzać i dokonać zakupów pamiątek dla rodziny kolegi.

#podroze #mpetrumnigrum #motocykle

Na zdjęciu poniżej komunistyczny budynek.