#estonia #podroze

Ostatni Lenin w Estonii stoi wciśnięty w kąt na Zamku Hermana w Narwie. Kiedy ostatnio odwiedziłem narewską twierdzę, monument stał żałośnie otoczony rusztowaniami na remontowanym dziedzińcu, a wódz rewolucji wskazywał na bliźniacze miasto Iwangorod, które znajduje się już na terenie Federacji Rosyjskiej. To kolejny ciekawy przypadek estońskich praktyk dekomunizacyjnych, o których mam zamiar napisać dłuższy tekst jeszcze w lutym. Tymczasem chciałbym podrzucić relację z Narwy, czyli miasta niezwykle (nie)ciekawego, na które i tak zabrakło mi czasu z powodu wspaniałej estońskiej pogody.

Narwa to miasto niezwykłe, bo chociaż znajduje się w jednym z najszybciej rozwijających się i najbardziej „uciekających” na zachód krajów Europy Wschodniej, to sama w sobie jest rosyjskojęzyczna i w wielu miejscach wygląda jakby żywcem wyrwana była z Rosji czy innej Białorusi (disclaimer – nie używam tego określenia negatywnie). Po rosyjsku mówi się tam na ulicach i w barach, chociaż formalnie wszystkie napisy są po estońsku. Rosyjska jest architektura i rosyjski jest ruch na drogach – bo nawet w stylu prowadzenia samochodów wychwyciłem spory przeskok z Tartu, w którym mieszkałem. Narwa nie jest wyjątkiem w republikach bałtyckich – osoby rosyjskojęzyczne licznie zamieszkują wiele innych miast Estonii i Łotwy, ale to właśnie Narwa urosła do rangi symbolicznej stolicy tej mniejszości.

Tradycyjnie już dłuższy tekst wrzucam w znalezisku, które znajdziecie klikając tutaj.

#zapiskieuropejskie -> tag, na którym wrzucam relacje i ciekawostki z podroży po Europie

#podrozujzwykopem trochę #rosja #europa #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #geografia #uniaeuropejska #gruparatowaniapoziomu