Dzień pierwszy.
Dzień pierwszy miał być wczoraj. Niestety całą noc i poranek padał deszcz a nie chciałem zaczynać wyprawy od jazdy na mokro. Potem cały dzień pogoda na rower była świetna przez co byłem na siebie zły ale dobrze na tym wyszedłem bo wykorzystałem ten dzień aby przebudować przedni bagażnik i przenieść na niego namiot oraz zrobić jazdę testową. Dziś w nocy znów padało ale nie chciałem już przekładać. Wstałem o piątej, sprzątnąłem mieszkanie i porobiłem parę pomniejszych rzeczy i chwile po dziewiątej wsiadłem na rower. Chciałem kierować się w stronę Różanu ale zmieniłem kierunek na Ciechanów. Dzięki temu mogłem przejechać sobie przez Kampinoski Park Narodowy który uwielbiam. Wisłę przekroczyłem zbudowanym w 1934 mostem im. J. Piłsudskiego w Nowym Dworze Mazowieckim a chwilę później zwiedziłem Twierdzę Modlin. Tam zjadłem frytki które były smaczne w stopniu wystarczającym ale było ich mało. Stamtąd skierowałem się na Joniec przez który płynie Wkra i tworzy ładny widok z mostu którego data wybudowania oraz imię nie sa mi znane. Tam też zacząłem popadać w wątpliwość czy uda mi się dotrzeć do Ciechanowa bo było już po 16 a tak załadowanym rowerem ciężko bić rekordy. Do tego warto dotrzeć z godzinę przed zachodem Słońca by widzieć gdzie stawia się namiot co skraca czas jazdy. Postanowiłem spróbować bo wiem, że w takich chwilach uruchamia mi się husaria i potrafię jechać szybko. W Nowym Mieście wznieciłem tumany kurzu a lokalni usuwali się na bok robiąc mi miejsce. W Nowym Mieście są lody i jest zapora na Sonie i jest tam całkiem ładnie. Potem juz tylko pędziłem i patrzyłem sobie na okolice. Pięknie w tej naszej Polsce. Namiot rozbiłem gdzieś pod Ciechanowem. Dotarłem. Ogarnąłem prysznic żeby móc na swobodnie napisać ten post i za chwilę rzucę wszystko by godzinami rozmyślać nie wiem jeszcze o czym. Trzymajcie się tam. Warszawa – Ciechanów, 106 km.

#rower #podroze #rowerovsky