Dobra, czas napisać co się odjebało.
**Jak wyglada podróż służbowa z UK-PL-UK w czasach plandemii? **

Sytuacja pilna, musiałem lecieć do Polski załatwić sprawy. Biorąc jeden dzień urlopu z pracy w UK postanowiłem poleciec w piątek i wrócić w poniedziałek, żeby zminimalizować wpływ wyprawy na moje życie w UK.

W piątek, 15 stycznia wyleciałem z Londynu #uk do Szczecina. Podróż odbywałem służbowo prowadząc w Polsce działalność gospodarczą, musiałem zabezpieczyć sprzęt firmowy i odebrać serwisowany komputer który jest na firmę. Oprócz tego posiadam status studenta uczelni wyższej w UK. Po przylocie do Szczecina straż graniczna spisała moje dane wrzucając mnie na 10 dniową kwarantannę. Jako dobry obywatel przed przylotem do Polski wykonałem test na koronawirusa w UK, a po przylocie wykonałem drugi test w Polsce. Oba dały wynik negatywny.

Na infolinii telefonicznej GISu otrzymałem informacje ze sam fakt odbywania podróży służbowej zwalnia mnie z obowiązku odbywania kwarantanny, a jeszcze jak mam dwa testy negatywne to nie będzie problemu. Złożyłem wiec wniosek do sanepidu o zwolnienie mnie z kwarantanny, składając odpowiednie pismo, wytłumaczenie sytuacji, dołączając negatywne wyniki testu na koronawirusa z polski i uk, a również dokumenty poświadczające status studenta. Przez cały weekend byłem w kontakcie z sanepidem oczekując na decyzje o zdjęciu ze mnie kwarantanny. Niestety w niedzielę otrzymałem telefon, iż decyzja zapadnie w poniedziałek. Poinformowałem Panią grzecznie, ze w poniedziałek rano to ja mam samolot i nikt mi kosztów za to nie zwróci. Postanowiłem więc jechać na lotnisko oprawiony w całą dokumentacje wyjazdu.

Dziś o godzinie 3 w nocy wyjechałem z moim tatą z domu na lotnisko. Wyjazd okazał się być tragiczny w skutkach, bo 45 minut później przed zjazdem z obwodnicy w kierunku Gdanska mieliśmy wypadek samochodowy. Warunki na drodze były słabe, śliska nawierzchnia więc trzeba było zachowywać odpowiednią odległość i ostrożność oraz dostosować prędkość do warunków na drodze. Tata prowadził auto jadąc około 90km/h kiedy nagle BUM i w tył przywalił w nas jakiś typ co zapierdalał chyba za 180km/h. Auto odbiło się dwukrotnie od barierek, obróciło nas ale całe szczęście obyło się bez dachowania. Traumatyczne przeżycie z samego rana. Całe szczęście nikomu nic się nie stało, ale ojcowska Renault Laguna skończyła swój żywot jako królowa lawet, rozbita, na lawecie. Jedyna kobieta zatrzymała się udzielić pomocy po wypadku i ona tez zabrała mnie na lotnisko.

Po dotarciu na lotnisko cała zabawa zaczęła się przy kontroli paszportowej przed dojsciem na bramki wychodzące poza Schengen. Strażnikowi zapiszczał brzęczyk ze coś nie halo i wyświetliła mu się informacja o kwarantannie. Zabrali mnie do kanciapy gdzie siedziałem 4 godziny na zakończenie sprawy, bo panowie mieli jakies problemy z drukarką, potem z nieodpowiednimi formularzami, nie miał kto wystawiac mandatów, itp itd. Jeden wielki chaos generalnie. Po godzinie 7 rano przyszła dzienna zmiana ( ͡° ͜ʖ ͡°) i zaczęła się zabawa. Jedna babeczka w ogóle nie przestrzegała reżimu sanitarnego mając zdjęta maseczkę, a jak już na chwile założyła to z odslonietym nosem. Fajnie, ze są równi i równiejsi. Jeden ze strażników również pojawił się bez maseczki na jakiś czas.

No, ale do rzeczy. Próba kontaktu z sanepidem z lotniska spełzła na niczym. Na infolinii GISu z zapytaniem o decyzje ws zdjęcia kwarantanny o godzinie 5 rano dzwoniłem i po przełączeniu do konsultanta telefon urwał się. Ponowne połączenie z nimi nie było możliwe. Zadzwoniłem wiec do powiatowego sanepidu, gdzie babka powiedziała ze decyzja będzie dopiero później dzisiaj.

Wobec czego straż graniczna chciała ukarać mnie mandatem karnym w wysokości 500zl, którego przyjęcia odmówiłem. Panowie strażnicy próbowali mnie postraszyć ze w sądzie dostanę wyższa karę i ze lepiej żebym przyjął. Sorry, nie ze mną te numery Bruhner.

W całym chaosie panowie zaczęli wypisywać wezwania na jakimś kwitku z data 2015 roku po czym po pół godziny zorientowali się ze druk nie ten. Dostałem ostatecznie wezwanie do stawienia się ws odmowy przyjęcia mandatu. Stawić muszę się osobiście, ale w charakterze kogo nie mam pojęcia. Strażnicy nie wiedzieli czy wpisać na wezwaniu ze jestem w charakterze oskarżonego czy świadka czy cholera wie kogo, wiec zostawili puste miejsce śmiejąc się w twarz ze mam przyjść w charakterze nikogo.

Około godziny 9 rano strażnik eskortował mnie do wyjścia z lotniska.

Dodam od siebie, ze w międzyczasie było 7 innych osób które również próbowały wydostać się z kraju będąc na kwarantannie. Jeden ze strażników bardzo cynicznie się odnosił do całej grupy która również nie chciała przyjąć mandatów. Całość posiadam nagrane żeby mogło stanowić materiał dowodowy w sądzie.
Idę na wojnę z tymi pisowskimi ku*wami. Nikt nie może odebrać mi konstytucjonalnego prawa do wolności i poruszania się. Odpowiednie paragrafy już znalazłem, wynajmę prawnika i będę dochodził swoich praw w sądzie. Oprócz mandatu sanepid może mi nałożyć 30 tysięcy kary za złamanie kwarantanny. Życzę im powodzenia w znalezieniu takiej sumy na moim zadłużonym po uszy koncie xD.

#kwarantanna #podroze #polska #prawo #latanie #

Ps wybaczcie ze trochę chaotycznie napisane, po prostu mam już serdecznie dość a nadal jestem w ciężkim szoku po tym co się stało. Oczy się zamykają także dobranoc życzę 🙂