Cień wielkiej góry wkrótce padnie na opuszczoną wioskę Aranhas. Nic dziwnego, że mieszkańcy zdecydowali się stąd wyjechać – do tego oddalonego zakątka wyspy Santo Antão nie prowadzi żadna droga, zatem każdy kontakt z cywilizacją oznacza konieczność wielogodzinnego marszu.

„Aranha” to po portugalsku pająk. Bogata wyobraźnia podsuwa więc inne powody opuszczenia domów nad oceanem. Inwazja olbrzymich pająków w niewyobrażalnie pięknym, ale dzikim i niegościnnym krajobrazie? Brzmi fascynująco; niestety raczej mało realnie, bo na Wyspach Zielonego Przylądka nie spotyka się naprawdę wielkich tropikalnych stawonogów.

Jeżeli już pisać dla tego miejsca scenariusz horroru, w rolach głównych można by obsadzić dużo mniejsze, lecz groźniejsze pająki. Wyspy zamieszkuje gatunek latrodectus cinctus, równie jadowity jak pozostałe czarne wdowy. Wbrew obiegowej opinii ich jad raczej nie jest dla człowieka śmiertelny, ale powoduje szereg nieprzyjemnych, długotrwałych dolegliwości.

Cokolwiek działo się w widocznych na zdjęciu Pająkowicach, nastąpiło już dawno temu. Z domów pozostały jedynie masywne kamienne ściany. Dlaczego uciekli stąd wszyscy ludzie? Tylko góra, bezstronny obserwator, mogłaby znać odpowiedź.

#podrozefilipa -> mój tag
#opuszczone #urbex #urbanexploration #podroze #afryka #mojezdjecie #fotografia #earthporn #swiat #podrozujzwykopem #pajaki