– A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? – spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. – Co wtedy?
– Nic wielkiego. – zapewnił go Puchatek. – Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś lubi, to ten drugi ktoś nigdy nie znika. Cz 20

NIE no kurła żartuje.( ͡° ͜ʖ ͡°)
To żaden KOMING AUT
PODKREŚLAM ŻADEN KOMING AUT
Mogę jeszcze raz podkreślić,,,, ( ͡° ͜ʖ ͡°)A chuj i tak nie uwierzą….

Kolega z którym jeżdżę poznałem na studiach. Okazało się że mamy wspólną pasję i to znacznie ciekawszą niż kierunek naszych studiów.
Pewnie się nie domyślicie dlatego napiszę. Są to motocykle…
Natomiast w kwestii obyczajowości i światopoglądu znacznie się różnimy. Ona ma poglądy niczym pewna postać z memów a ja (tak mi się wydaje ) TROCHĘ bardziej liberalne.
Można by było powiedzieć że znajomy jest pierwszym anty pedałem III Rzeczpospolitej.
Kiedyś to mocno wykorzystywałem, na studiach gdy chciałem go wkurwić i mieć przy tym ubaw (tak wiem menda ze mnie notabene tak zaczął mnie nazywać). Kładłem mu rękę na ramieniu i mówiłem coś w stylu.
-Ale ty Grzesiu milutki jesteś, tak przyjemnie się ciebie przytula, mmmmmm a ten owłosiony kark marzenie.
On się wtedy obruszał mówił jakieś nie kulturalne rzeczy w moim kierunku zaczynał swój wywód o pedałach a ja miałem z niego przez godzinę ubaw.
Niestety na trzecim roku się zorientował o co chodzi i już go to nie rusza.
Zabawa straciła sens.

Ale wracając do parku narodowego gór Ałtaju.
Z naszego noclegu nad jeziorem wyszły nici. Mimo tego że dzieliło nas od niego nie więcej niż 10km to „droga” stała się jak dla mnie zbyt trudna. A bardzo zwiększyło się ryzyko przewrócenia się pęknięcia obudowy silnika.
A to by przekreśliło dalszą wycieczkę.
Dlatego postanowiliśmy zjechać w dolinę. Wybraliśmy nowy szlak.
Okazało się że początek to był szlak wydeptany przez zwierzęta i nie był zbyt prosty. Trzeba było na zboczach gór umiejętnie balansować ciałem.
Gdy doszły przeszkody z kamieni to lewą nogę ściągało się z podnóżka aby się zatrzymać a obok na wysokości tego była już ziemia, natomiast z prawej strony był mocny spad.
Po jakimś czasie wjechaliśmy już na teren mniejszych górek. A następnie na w miarę wyjeżdżoną drogę.
Do zachodu słońca nie zostało więcej niż 2h.
Mapa pokazywała że przed nami jest rzeka. Rzeczywistość nas zaskoczyła.
Bo nie dość że rzeka była. To jeszcze miała dogodne dojście do wody i plac trawy na której się rozbiliśmy.
Oczywiście wiatr też był. A że miejscówka była zajebista to po 1h pojawił się Mongoł z pytaniem co my tu robimy i czy nie chcemy jego pastwiska zająć.
To znaczy tak mi się wydaje że o to pytał bo tradycyjnie gadał tyko po Mongolsku.
Po chwili rozstaliśmy się w pokoju.

Pół roku prędzej Grześ do mnie zadzwonił.
-Ty wiesz zaoszczędzimy kupę kasy na żarciu jak pojedziemy do Mongolii.
-A to dlaczego? Zapytałem
-Bo tam jest sporo jezior i mnóstwo ryb, które można chwycić na cokolwiek. Czytam właśnie taką książkę pary Polaków co od 15 lat co roku jeżdżą do Mongolii i oni piszą że jezior jest mnóstwo a ryb zatrzęsienie i że przez 2 miesiące kasę nie wydają z tego powodu.
-I co w związku z tym?
-BIERZEMY WĘDKĘ. Wykrzyczał
Pamiętając nasze przygody w różnych krajach z wędką i połowem ryb, odparłem.
-Ale ty ją wieziesz…

Teraz kolega stał już od godziny nad tą płytką rzeczką w której na dnie był jedynie szuter. Nurt był bardzo szybki.
W końcu po zrobieniu zupki chińskiej podszedłem do niego i się pytam czy już coś złowił, (jestem kompletnym laikiem w kwestii połowu ryb)..
On odpowiada że nic.
Pytam się na co łowi?
-Na haczyk a na co mam łowić?
-Wyciągnij na chwilę ten sprzęt z wody.

Przyglądam się żyłce a tam całkiem duży spławik. W miejscu haczyka taka blaszka do spiningu z haczykiem na rybę z 5kg.

Nie, nie zdarzyło mi się jeść ryby w Mongolii po za tą z puszki.

Rano ruszyliśmy do wioski po jedzenie i dalej poprzez góry na północ.

#motocykle #mpetrumnigrum #podroze